Wszem i wobec wiadomo, że palenie szkodzi. To dlaczego tyle osób pali?
Sama mam w rodzinie palaczy wracających do nałogu. Wrzeszczę i tupię, ale zazwyczaj słyszę, że :
1.Przecież nie palę tak dużo… yhy… taaaa….dwie paczki czy 5 papierosów, jaka to różnica? Trucizna to trucizna niezależnie od ilości.
2.Palę bo jestem nerwusem – papierosy uspakajają?? A co to melisa czy Relanium? – tak – jasne – każda wymówka jest dobra.
3.Poczekam do nowego roku – czekaj tatka latka
4.Boję się, że przytyję – od braku papierosów się nie tyje, tylko od nadmiaru jedzonka – wiem co mówię i to z własnego doświadczenia.
5.A mój dziadek palił i dożył 99 lat – tylko w jakiej kondycji? Leżał 20 lat nie mając siły dojść do łazienki?? Wbrew pozorom jakość i komfort życia w podeszłym wieku jest bardzo istotna dla wszystkich wokół, nie tylko dla samego “właściciela”
6.Wszyscy znajomi palą – jaaaaasne – gówno jest dobre, jedzmy gówno – przecież milion much nie może się mylić.
No i moje ulubione:
7.Na coś trzeba umrzeć – dostaję piany, jak ktoś mi tak mówi, bo chyba ktoś, kto tak twierdzi, nie widział jak umiera nałogowy palacz.
Czy ktoś widział jak człowiek z trudem łapie powietrze, niczym ryba wyciągnięta z wody, ledwo oddycha, wręcz walczy o każdy haust powietrza?
Czy ktoś widział jak umierającemu palaczowi podłączają tlen?
Czy ktoś widział jak rurka z tlenem tylko na krótką chwilę przynosi ulgę?
Czy ktoś widział jak palaczowi było odrobinę lepiej i umierający palacz pytał czy może sobie zapalić?
Czy ktoś słyszał jak palacz mówił, że umieranie bardzo boli?
Czy ktoś widział jak serce palacza bije coraz wolniej, walcząc do ostatniej chwili?
Czy ktoś wie co to jest POChP, podpowiadam: to Przewlekła Obturacyjna Choroba Płuc zaczynająca się niewinnie od porannego kaszlu, lekkiego odkrztuszania, przez stadium, gdzie rezerwy płucne pacjenta są znacznie ograniczone, a kończącego się zgonem z powodu powikłań, którymi najczęściej są niewydolność oddychania i nadciśnienie?
Ale spoko palaczu….Masz szansę tego nie dożyć – w końcu sam twierdzisz, że na coś trzeba umrzeć. Wielu chorych na POChP umiera wcześniej z powodu raka płuca lub zawału serca.
Ja niestety widziałam to wszystko. Przeżyłam to bardzo – bo była to moja babcia, nałogowa palaczka z którą byłam bardzo emocjonalnie związana. Wtedy powiedziałam sobie dość…Rok „dojrzewałam” do decyzji o porzuceniu śmierdzącego i drogiego nałogu. TAK!! Drogiego. Przelicznik jest prosty.
15 zł x 3 paczki dziennie (na dwie osoby w domu) = 45 zł dziennie.
45 zł x 30 dni = 1350 zł
1350 zł x 12 miesięcy = 16 425 zł…. no właśnie.
Liczyć dalej?? Tak wiem, zaraz usłyszę, że sam sobie na to pracujesz. I owszem. Jako osoba niepracująca własnego wyboru, jestem jakoby pasożytem, ciężarem dla społeczeństwa, bo przecie każdy dorosły powinien pracować i osoby pracujące muszą dokładać do mojego nieróbstwa. No dobra – to co powiedzieć o trujących się z własnego wyboru a później chorujących na własne życzenie? Zalegalizować eutanazję i utylizować? Bo przecież leczenie ich pochłania miliony złotych.
Nie tak dawno minęła okrągła rocznica rzucenia nałogu. Nie palimy już kilkanaście lat. Ot, tak. Bez planowania, noworocznych postanowień i innych wstępów. Prawie rok od śmierci mojej babci. Wstałam rano, mieliśmy resztki papierosów w paczce. Palnęłam bez namysłu – “może by tak przestać palić?” Mąż palacz przytaknął. No to nie palimy. Klamka zapadła. Bez wspomagaczy, e-papierosów, plastrów i innym wyciągaczy pieniędzy. I na tym zakończyliśmy przygodę z papierosami. Nie było lekko. Paliliśmy po 2-3 paczki papierosów dziennie. Czyli na twarz przypadało więcej niż paczka. Dużo? Wtedy wcale mi się tak nie wydawało. Owszem, lubiłam palić. Nie wyobrażałam sobie życia bez papierosa. Jak można wypić kawę bez dymka? Jak można wypić lampkę wina bez papierosa? Jak można rozmawiać bez papierosa? Aż w końcu dojrzałam. Odchorowałam odwyk okrutnie. Wszystko mnie bolało, wszystko było nie tak. Myślałam, że eksploduję. Ręce nogi, biodra, łydki. Ból mięśni przy grypie był niczym, w porównaniu do tego, który odcierpiałam podczas odwyku. Nie mogłam myśleć o niczym innym tylko o bólu i papierosach. Ale udało się. Rzuciłam. Stwierdziłam, że nie zacznę już nigdy palić, właśnie z tego powodu, żeby znów nie przechodzić przez odwyk…Nie było to pierwsza próba rozstania się z papierosami, ale ostatnia. Wcześniej nie raz chciałam rzucić, ale zawsze miałam 106 sprawdzonych sposobów na to jak nie rzucić palenia. Moje wymówki były takie same, jak każdego statystycznego palacza. Pierdylion wymówek, a każda z nich tak samo bezsensowna jak i naiwna. Skoro ja dałam radę…Rzucanie nałogu zaczyna się w głowie.
No i wygrałam tą nierówną walkę. Głupi papieros nie będzie już mną rządzić.
Uwaga. Nikogo nie namawiam i nie zmuszam do rzucenia palenia. Wiem, z własnego doświadczenia, że przynosi to odwrotny efekt. Papierosy są fajne jak ktoś lubi ten smrodek w ustach. Ja uwielbiałam… Palaczu – stań przed lustrem i powiedz sobie, tak po cichu, żeby nikt nie słyszał, dlaczego właśnie Ty przegrałeś z głupim papierosem.
Wymówka mojej mamy:"Jedyna przyjemność w moim życiu". Rzuciła palenie z dnia na dzień, jakieś 30 lat temu. A ja, wyrodna córka nigdy nawet nie spróbowałam.
Mi też to sprawiało przyjemność 🙂 ale nie było jedyną przyjemnością w życiu więc wybrałam inne 🙂
Na swój specyficzny sposób poruszyłaś bardzo ważny temat. Warto taki post upubliczniać gdzie się da. Może trafi do zatrutego nikotyną i całym kompleksem zawartym w dymie i smole rozmaitych substancji (na pewno nie są to witaminy!!!)
Jeśli chodzi o rzucanie, nie muszę, bo nigdy nie zaczynałam, nie próbowałam nawet – palili wszyscy wokół, a ja przekorna jestem…
Mój brat rzucał 3 razy, trafił pechowo, bo gdy chciał rzucić, zwolnili go z pracy i znów zaczął.
Nie wiem co palacza może zniechęcić, moja mam widziała i czytała różne rzeczy, paliła 40 lat dużo, zmarła na raka płuc w wieku 62 lat, cierpiąc strasznie z powodu braku tlenu i przerzutów. Mojego brata jakoś to nie wystraszyło. Mój syn i mąż na szczęście nie palą.
Gdy odwiedzaliśmy mamę w szpitalu pulmunologicznym widywałam pacjentów, którzy wychodzili na zewnątrz zapalić…a jak mówi nazwa szpitala mieli poważne problemy z płucami, niektórzy chorowali nawet na gruźlicę!
A na mnie umierająca babcia zrobiła piorunujące wrażenie. Też widywałam takich pacjentów i to na onkologii. Dobijali sobie gwóźdź do trumny.
Ann H – Masz moją zgodę na upublicznianie posta.
gratuluję samozaparcia i dobrej decyzji 🙂 cieszę się że się trzymasz w swym postanowieniu, oby tak dalej! 🙂 ja nigdy nie zaczęłam palić, i nie zacznę, ale bardzo bym chciała żeby przestał palić mój mąż… kilka razy rzucał ale bezowocnie. zawsze sa wymowki… moze kiedys mu sie uda… 🙂
Ojjj… wiem, że każdy broni się w inny sposób. Tą decyzję trzeba podjąć samodzielnie
Nigdy nie paliłam, więc dla mnie problem obcy, pali mój mąż, ale to duży chłopczyk i po prostu musi chcieć rzucić.
No nie do końca problem dla Ciebie jest obcy – palenie bierne jest zabójcze i jeszcze bardziej szkodliwe
Tak, masz rację. Obcy w sensie, że ja nigdy nie rzucałam:). Na szczęście mąż sam narzucił sobie reżim i nie pali w domu, nawet zimą wychodzi do ogrodu.
To i tak dobrze że Was nie zadymia 🙂
Bardzo ciekawy i ważny wpis Jago. Osobiście spotkałam się z tymi wszystkimi stwierdzeniami, które nie są absolutnie żadnym wytłumaczeniem tylko takim bezsensownym usprawiedliwianiem siebie. Czasem się zastanawiam jak taki głupi nałóg może rządzić człowiekiem. Nigdy nie paliłam i nie miałam papierosa w ustach. Zawsze mnie ten zapach dymu odrzucał i tak mam aż do dziś. Posiedzę trochę w zadymionym pomieszczeniu, to zaczynam się źle czuć, kręci mi się w głowie i jest mi bardzo niedobrze.
Śmieszy mnie np. zachowanie jednej mojej znajomej, która strasznie stosuje różne diety i nie pije mleka, bo ponoć jest szkodliwe, ale papierosy kopci i to dosłownie jeden za drugim. Wydaje mi się, że coraz mniej ludzi pali. Moim zdaniem to dobrze, że ograniczyli miejsca, w których wolno palić. Dla nas biernych palaczy dym papierosa jeszcze bardziej szkodzi, więc dlaczego mamy być narażeni na niebezpieczne konsekwencje?
Bardzo dobrze, że wspominasz o budżecie rodzinnym, który przez ten nałóg zostaje mocno nadszarpnięty. Wystarczy te pieniądze wrzucać do skarbonki i już można raz w roku wyjechać na całkiem fajne wakacje z rodziną 😉 Wielu ludzi nie bardzo sobie zdaje z tego sprawę, że ot tak ciągle brakującą kasę puszcza z dymem.
Pozdrawiam serdecznie
Kasa puszczana z dymem to najmniejszy problem – najgorsze są choroby związane z długotrwałym nałogiem. No i masz rację bierne palenie jest jeszcze gorsze.
Najgłupsze tłumaczenie, "Mój dziadek palił…….
Jago cieszę się, że nie palisz. 🙂 .
Ja też Tereso 🙂
I Ty, Brutusie, przeciwko mnie?
Znaczy się trafiłam w czuły punkt palacza ….
Ano tak. Ale mam jeszcze mnóstwo innych czułych punktów: pijam alkohol, jadam chińskie zupki, oglądam Wiadomości, nie zbieram kup po piesku, podjadam między posiłkami, słucham disco polo, czytuję literaturę niskich lotów, robię zakupy w niedzielę, zdarza mi się krzywo patrzeć na innych ludzi, no i mam też ten najczulszy czuły punkt…
Każdy smakuje co mu brakuje 🙂 Jak lubisz mieć takie czułe punkty to Ci nikt nie ma prawa zabraniać. "MOJE" ZMIENIA WSZYSTKO 🙂 Ty dostaniesz rachunek
Dobrze. Czas chyba pozbyć słabych punktów. zacznę od disco polo…
Masz rację – też tak bym zrobiła – mając oczywiście tyle słabych punktów 🙂
brawo Ty! Widziałam ile razy moja mama rzucała zanim je się udało więc wiem,że to prawdziwy sukces
Im więcej i dłużej się pali – tym jest gorzej 🙂
Tata palił – rzucił z dnia na dzień, nie pali już ponad 10lat.
Mama paliła, pali nadal i nie ma zamiaru przestać.
Starsza siostra paliła, pali i raczej nie przestanie… no chyba że!
Ja: nie paliłam (poza kilkoma wybrykami, aby spróbować co to jest i jak smakuje, a bo na imprezie wszyscy wychodzą 'na fajkę' – nie posmakowało, nie wciągnęło, etc.), nie palę, i nie mam zamiaru.
Jestem palaczem biernym, co podobno czasem nawet jest gorsze od czynnego. Póki co nie odczuwam tego na swym zdrowiu.
Tobie oczywiście gratuluję 🙂 .
Czyli tak jak pisałam – rzucanie palenia zaczyna się w głowie. Wszystko zależy od nastawienia
Dziesiątego lipca napisałam posta, o tym jak w czerwcu rzuciłam palenie. Podobnie jak większość palaczy miałam swoje wykręty na to by palić i nie wierzyłam, kiedy mi mówiono, że rzucano tak z mety, od chwili postanowienia. Po wypaleniu zbyt dużej ilości papierosów, zaczęłam kasłać i dusić się. W pewnym momencie organizm sam odrzucił kolejnego papierosa. W dalszym ciągu nie czuję się dobrze i chociaż czytałam, że odwyk trwa około miesiąca, to ja mam wrażenie, że u mnie się nie skończył. Pozdrawiam.
Przeczytałam 🙂 kazdy palacz ma te same wymówki – nie byłyśmy inne
Gdyby racjonalne argumenty zawsze działały…, ale nie działają. Rzucenie nałogu nie dla każdego jest decyzją prostą. Nawet, jak chce rzucić. I chyba w tym jest największy problem.
Jak napisała Eve Daff – każdy ma wybór
Gratulacje 🙂 Mnie nigdy do papierochów nie ciągnęło, ale mieszkałam wiele lat z palaczem i teksty, o których wspominasz w tym poście, słyszałam prawie każdego dnia. No cóż… każdy ma wybór 🙂
Sama się tak usprawiedliwiałam całe lata…
Nie Ty jedna!
Też nie cierpię tego argumentu "na coś trzeba umrzeć". O ile większość ludzi stosuje go pół serio, tak zdarzają się tacy, którzy mówią to całkiem poważnie…
Mnie też drażni takie głupie gadanie, dlatego napisałam że ta wymówka wywołuje u mnie irytację
ja na szczęście nigdy nie paliłam i nie palę,to po prostu głupota
No widzisz a ja tej głupocie uległam na kilka ładnych lat – nie każdy może mieć tylko rozsądku co Ty
U mnie w domu na szczęściu już nikt nie pali. Od dziecka mieszałam z palaczami – babcią i dziadkiem i nie ważne było, że jesteśmy dziećmi, nie palili u siebie w pokojach, tylko zawsze we wspólnej kuchni. Dziadek nie żyje już kilka lat, a babcia na szczęście po długich namowach rzuciła to świństwo. Szkoda tylko, że przez jakieś 20 lat życia musieliśmy wdychać mimo woli tą truciznę.
Palacze rzadko respektują prawa niepalących
Mnie to przyszło bardzo, bardzo łatwo – ciąża, a dla dziecka zrobiłabym wszystko, więc…rzuciłam i nie palę już prawie ćwierć wieku 😉
Jak mi to przyszło? Nic mnie nie bolało, nie czułam się psychicznie źle. Zero złych odczuć. Tylko…ta ciąża. Kilka razy próbowaliśmy rzucić wcześniej, ale mnie się nigdy to nie udawało. I pewnie by się nie udało, chyba że wystąpiłyby problemy zdrowotne.
Dobrze, że rzuciłyśmy. Cieszę się za nas obie 🙂
Te z się cieszę i jestem z tego dumna jak paw…. Paliłam dużo i długo więc mój organizm był zatruty pewnie stąd ta reakcja na odstawienie nikotyny
10 sierpnia minęły dokładnie 2 lata odkąd nie palę:) mimo, że paliłam "tylko 5 lat" to odczuwam ogromną różnicę w samopoczuciu! I tak samo bez planowania i wielkich postanowień, po prostu miałam dosyć tego głodu niktynowego w sytuacjach kiedy nie mogła dłużej zapalić…teraz tylko czas przekonać Lubego…on właśnie "nie wyobraża sobie kawy bez papierosa"..mam nadzieję, ze i on kiedyś zdoła rzucić
Musi "dojrzeć" , bo na siłę nic nie zrobisz 🙂 To musi być jego decyzja. A Tobie gratuluję powrotu węchu. 🙂
Gratuluję! Ja przekonałam się, że wszystkie zmiany w życiu są kwestią decyzji. I miłość jest kwestią decyzji , tym bardziej rzucenie palenia.
🙂 zgadza się – mamy to co chcemy
Argument o dziadku, który palił i dożył 99 lat to mój faworyt… Niektórzy wypowiadają to w taki sposób, jakby właśnie palenie gwarantowało dożycie tego zacnego wieku. To znaczy, że jakby nie palił, dożyłby ledwo siedemdziesiątki? A może warto spojrzeć na to w ten sposób, że gdyby nie palił, może dożyłby 110 lat… a może nie, może również 99, bo palenie akurat na jego organizm nie miało większego wpływu, ale po co igrać z losem? Po co się truć i przepalać grubą kasę?
No właśnie , to pytanie nie znajduje logicznej odpowiedzi
Bardzo dobry, dosadny i humorystyczny tekst. Czysta w nim prawda, brawo!
Palenie to okropny nałóg – teraz to wiem
Fajnie, że poruszane są takie tematy 🙂
Mój dziadek palił od 17 roku życia do 90-tki. Wcale nie leżał, do końca życia był aktywny, skakał koło babci, robił zakupy, gotował, właził na stół i mył okna. A niepaląca siostra mojego teścia zmarła w wieku 63 lat na raka płuc.
To tak na marginesie, bo nie palę i drażni mnie nawet smród zajeżdżający od palacza. Ale na rzucenie palenia jest tylko jedna metoda: przestać palić. Jak się chce przestać, to się nie będzie paliło, co wiem z własnego doświadczenia, bo 11 lat temu rzuciłam papierosy z dnia na dzień. A jeśli chce się palić, to będzie się to robić niezależnie od gum, plastrów i innych bzdetów oferowanych przez apteki (czyt. —> naciągaczy).
Temat rzeka – ale jak umierają najbliższe osoby które paliły to mnie szlag trafia. Nie ma reguły podobno – też znam osoby które nie paliły a zachorowały ale palenie nie pomaga w niczym (przynajmniej mi nie pomagało)
A mnie pomagało. W pozbywaniu się pieniędzy 🙂
A daj Ty mi spokoj! Nie rzuce, bo lubie palic. Punkt.
🙂 jak ktoś lubi to sobie pali :))) W końcu przynajmniej o tym można decydować samemu
Ja szczęśliwie rzuciłam 1,5 roku temu, a paliłam ponad 2 paczki dziennie :/
Brawo Ty !! A jak świat teraz pięknie pachnie i smakuje !!! :))
Ja nie pale ☺ ale pokaże posta mojej mamie
Moja mama niestety paliła… paliła…. ? Zmarła … ? Zgadnij na co …
Krótko i na temat. Mój mąż choruje na POCHP, jego ojciec zmarł na raka płuc. Nie od razu po jego śmierci, ale po zapaleniu oskrzeli, kiedy dusił się jak ryba – z dnia na dzień palic przestał.
Nie na darmo mawiają “JAK TRWOGA TO DO BOGA” ….
Nie palę 13 lat. Dziękuję Ci za ten tekst. Przypominałaś mi, że mogę być z siebie dumna.
Ja też już kupę lat ale znam palaczy którzy twierdzą, że rzucenie palenia jest NIEMOŻLIWE . A niemożliwe to kask na lewą stronę obrócić
Nigdy nie zapaliłam. Żadnego papierosa. Po prostu mnie nie ciągnęło. Popalał mąż, ale tu po prostu siła perswazji wystarczyła. 😉 Jako nastolatka mojemu ówczesnemu chłopakowi powiedziałam, że nie lubię się całować z popielniczką. No i podziałało…dziwne, ale tak było. Przestał palić. Pewnie jeszcze nie był uzależniony i już nie wrócił 😉 Na szczęście 😉
A ja bardzo lubiłam palić, sprawiało mi to przyjemność . Ale mnie samą zaczął drażnić smrodek z papierosów….
Rzuciłam to paskudztwo 7 lat temu i była to najmądrzejsza decyzja w moim zyciu. Serio. Nie ma dnia kiedy bym się nie cieszyła, że mi sie udało. To w gruncie rzeczy wcale nie jest trudne. Wszystko odgrywa sie w głowie.
Pozdrowienia
Witam w klubie, świat pachnie i smakuje a paląc tego się nie czuje…..
Bardzo ciekawy blog. Dodałem go do ulubionych na
pewno tu wrócę.
Bardzo ciekawy komentarz, dziękuję 🙂